To wszystko przez teściową! (2009-03-11) O swojej przygodzie i paski do kurywulek opowiada Szupa. Kurywulki to naszyjniki z misternie plecionych maleńkich koralików.
Co to są krywulki? Krywulki są to naszyjniki plecione z bardzo drobnych kolorowych, szklanych koralików. W tej technice każdy koralik jest ręcznie nawlekany. Krywulki można wykonać przy pomocy igły lub na specjalnych krosienkach. Bez względu na sposób nawlekania, pojedyncze koraliki łączy się mocną nicią syntetyczną. Sztuka splatania wywodzi się między innymi z tradycyjnej techniki łemkowskiej. Dawniej misternie wykonane krywulki, noszone przez łemkowskie dziewczęta, świadczyły o jej zamożności.
Jak zaczęła się Pani przygoda z krywulkami? Wszystko zaczęło się przez teściową. Dobrze, że mam na kogo zwalić. Wiem, że może to dziwnie i śmiesznie brzmi, ale to prawda. Moja teściowa to osoba z tzw. duszą artysty, a na dodatek samouk. Wykonuje rzeźby, zajmuje się malarstwem, robótkami na szydełku, wykonuje ozdoby z masy solnej i piękne kwiaty z bibuły. Dlatego nie zdziwiło mnie, gdy pewnego wieczoru przyniosła ulotkę z Uniwersytetu Ludowego Rzemiosła Artystycznego we Wzdowie oferującego możliwość wzięcia udziału w warsztatach rękodzieła artystycznego min. z gliny, koronki frywolitkowej i robienia biżuterii z koralików. Ja również od dziecka robiłam dla znajomych szaliki na drutach, wyszywałam kartki na święta i serwetki, malowałam pisanki wielkanocne. Sposród proponowanych zajęć zaciekawiły mnie warsztaty z koronki, a jeszcze bardziej zaintrygowało mnie robienie biżuterii z koralików. Nigdy nie zapomnę tego, jak po raz pierwszy weszłam do małej salki, w której odbywały się zajęcia. Na jednym z rozstawionych stolików urządzona była wystawa prac naszego nauczyciela, który przyjechał z Ukrainy. Poczułam się ,jak sroka wśród świecidełek i nie mogłam oderwać oczu od tych cudeniek. Naszyjniki, bransoletki, kolczyki w różnych kolorach, wzorach, a do tego wszystkie tak pięknie zaprojektowane i wykonane. Nie chciało mi się wierzyć, że coś takiego można w ogóle zrobić z tak drobnych koralików i że jest to możliwe do nauczenia. Czy łatwo było nauczyć się wykonywania takiej biżuterii? Pierwszy dzień kursu był dla mnie koszmarny. Maleńkie koraliki, cieniutkie igiełki, różnorodność wzorów i ta pustka w głowie. Teściowa pod koniec pierwszego dnia już kończyła robić wybrany przez siebie naszyjnik, a ja nadal tkwiłam na początku. Za nic nie mogłam sobie tego wyobrazić. Pokazywanie, tłumaczenie i naprawdę duża cierpliwość wykładowcy nie były w stanie mi pomóc. Po pierwszym dniu kursu wracałam do domu ze łzami w oczach i z mocnym postanowieniem, że moja noga już tam więcej nie postanie, koniec błaźnienia się.
Ale nie poddała się Pani? Oczywiście, że nie. W domu emocje opadły i zrobiło mi się przede wszystkim żal tego, że nie będę mogła robić takich ślicznych rzeczy. Przyszedł czas na mój upór. Rozłożyłam swój kramik z koralikami i ponad cztery godziny siedziałam i analizowałam wszystko od początku. Koralik po koraliku, każde przejście po przejściu, i udało mi się. Jakaż ja byłam z siebie dumna.
Co udało się Pani wykonać? Udało mi się wtedy zrobić pół łańcuszka i nie mogłam się już doczekać kolejnego spotkania z wykładowcą, aby pokazać mu moje dzieło. Jak dalej potoczyły się prace nad koralikową biżuterią? Od tamtego czasu minęło już prawie 5 lat, a robienie biżuterii z koralików stało się moją pasją i odskocznią od codziennych trosk. Każdą wolną chwilę, (a mam ich nie za dużo) spędzam na szperaniu po internecie i przeglądaniu czasopism w poszukiwaniu nowych technik i wzorów. Zdarza mi się nawet siedzieć z lupą przed monitorem komputera, gdy znajdę coś ciekawego i zastanawiać się jak to jest wykonane. Co najbardziej cieszy Panią przy wykonywaniu krywulek?
Czy wykonuje Pani prace na zamówienie? Tak, wykonuję prace na zamówienie. Zdarza się, że przychodzą osoby ze zdjęciem z gazety albo z jakiegoś czasopisma i pytają, czy można by było zrobić coś podobnego z koralików. Udało mi się nawet kiedyś pomóc pewnej Pani. Była ona po zabiegu tracheotomii i miała problem z doborem odpowiedniego naszyjnika, który zakryłby bliznę. Wszystkie kupowane przez nią naszyjniki były albo za długie albo za krótkie. Wymyślałam wtedy nowe wzory, które skutecznie zamaskowałyby bliznę.
Moje małe dzieła sztuki, bo tak mogę je śmiało nazwać, powstają często pod wpływem chwili - jakiejś emocji, wydarzenia jak i również pory roku czy pogody. W lecie wymyślam naszyjniki z motywem kwiatów i wykonuję je w ciepłych kolorach, w jesieni z motywem liści, a w zimie robię naszyjniki w kolorach bardziej stonowanych, przypominających pogodę za oknem. Królują wtedy koraliki srebrne, przeźroczyste i biel. Z paciorków można naprawdę zrobić wiele pięknych rzeczy, a różnorodność koralików dostępnych na rynku jest ogromna. Najczęściej jednak stosowane przeze mnie są koraliki tzw. ziarenka, rureczki, bryłki, cekiny i koraliki graniaste, które oprócz klasycznego kulistego kształtu mogą przybierać wiele innych form. Miewają przekrój trójkątny, kwadratowy bądź sześcienny, a każdy z nich daje inny efekt. Większość materiałów przydatnych do pracy z koralikami można bez trudu dostać w pasmanteriach, w specjalistycznych sklepach oraz przez internet. Bywają też ciche dni w robieniu naszyjników. Nazywam ten stan "stójką", ale zwykle nie trwa to długo, a po przerwie powraca ze zdwojoną siłą i głową pełną nowych pomysłów. Jedynym minusem tego wszystkiego jest to, że zrobienie takiego naszyjnika czy kolii wymaga naprawdę czasu. Plusem jest to, że wystarczy mieć tylko koraliki, nitkę, igłę i trochę chęci.
Prace Joanny Szuplewskiej (Szupa) można obejrzeć w galerii Uniklani.pl. «« powrót |